Jeśli chodzi o zupę z dyni, w naszym domu królują dwie wersje. Męża - ostro-słona, z dużą ilością chili i z warzywami. Moja - słodko-ostra, z kokosową nutą. Dziś na obiad będzie moja, z domowym mlekiem kokosowym, a pikantne akcenty trzeba będzie mocno ograniczyć. W każdym razie w wersji dla Tosi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz