Pages

Ads 468x60px

Labels

czwartek, 28 maja 2015

Nauka jedzenia łyżeczką - część 1.

Ponieważ Tosia z BLW je od dwóch miesięcy, doskonali póki co technikę jedzenia paluszkami. Zauważyłam ostatnio klasyczny chwyt szczypcowy, co oznacza, że na malinki i jeżynki w tym sezonie już się dziecko załapie :)

Co do łyżeczki, to zdaję sobie sprawę, że niespełna dziewięciomiesięczne niemowlę niekoniecznie musi to umieć - i niekoniecznie musi chcieć się nauczyć. Natomiast po pierwsze - przykład idzie z góry, a po drugie - jak zapewni się materiały naukowe, to sama ciekawość zawiedzie dziecko do pierwszych kontaktów z łyżeczką, a stamtąd już prosta (choć niekoniecznie krótka) droga do punktu pierwszego :)

Łyżeczek jest kilka, z czasów, gdy próbowałam wmuszać dziecku dania ze słoiczków; natomiast wczoraj udało mi się wreszcie upolować miseczkę z przyssawką, o taką.

Od mniej więcej dwóch tygodni kładę (jeśli mi się przypomni) Tosi na tacce od krzesełka łyżeczkę. Bardzo ją interesuje, choć oczywiście nie łączy jeszcze koncepcji łyżeczki z jedzeniem. Nakładam jej więc jakieś lepiące się dania na łyżeczkę i obserwuję, czy zaniesie je do buzi. Różnie z tym bywa - określiłabym to mianem przypadku, choć zawsze do buzi trafia któryś z końców łyżeczki ;) Jeśli już trafi ten właściwy, to mniej więcej w 50% przypadków... do góry nogami. I wtedy już od stopnia lepkości jedzenia naprawdę zależy, czy cokolwiek zje. 

Wracając do miseczki - wczoraj po południu zainaugurowałyśmy oficjalnie używanie owej miseczki. Włożyłam do niej potrawkę warzywną z fasolką oraz pałki kurczęce. Pomijając frajdę, jaką miała moja córka z grzebania łapkami w miseczce, sprawa jest o tyle wygodniejsza, że mniej ląduje na podłodze. Przy braku psa jet to naprawdę krzepiące...


Kukurydzianka z czerwonymi owocami

Prosty sposób na aromatyczne śniadanie :) Z podanych proporcji wychodzi porcja dla dziecka i mamy :)


Czy smakowało? Jak najbardziej :)
Czy dużo było sprzątania? Nie pytajcie...





środa, 27 maja 2015

Krem z dyni orientalny

Jeśli chodzi o zupę z dyni, w naszym domu królują dwie wersje. Męża - ostro-słona, z dużą ilością chili i z warzywami. Moja - słodko-ostra, z kokosową nutą. Dziś na obiad będzie moja, z domowym mlekiem kokosowym, a pikantne akcenty trzeba będzie mocno ograniczyć. W każdym razie w wersji dla Tosi.


wtorek, 26 maja 2015

Placuszki dyniowe z pomidorami

Tosia aktualnie jest na etapie wypluwania dużych, odgryzionych kęsów. Mam wrażenie, że niewiele trafia do brzuszka, choć coś tam w pieluszce czasem widać. Wierzę, że to jej przejdzie, tym bardziej, że ochoczo wszystkiego próbuje. Na przykład placuszków warzywnych. Poręczne, choć na mój gust troszkę zbyt sypkie. Ciasto podzieliłam na dwie części i tę dla rodziców doprawiłam sosem sojowym i czosnkiem. Uwaga: warto mieć patent na rozpoznanie, które placki są dla dzieci, a które dla dorosłych ;)

SKŁADNIKI:
pół szklanki dyni - może być mrożona
pomidory z puszki - połowa zawartości
jajko
2/3 szklanki mąki (u mnie jaglana, smaczniejsze będą z pszenną)
pieprz biały, zioła wg wyobraźni (prowansalskie?)
cebula
natka
oliwa w sprayu (na sucho przywierają i nie chcą się ładnie odwracać na patelni)

PRZYGOTOWANIE:
Dynię rozdrobnić (zetrzeć na grubych oczkach tarki, pognieść widelcem itp), przełożyć do miski. Dodać pomidory, podziabać widelcem, jajko, mąkę, posiekaną cebulę i natkę. Doprawić ziołami i pieprzem. Odłoży część dla rodziców do doprawienia po swojemu. Spryskać patelnię odrobiną oliwy, kłaść łyżką małe porcje ciasta (wielkości owocu kiwi), suszyć/smażyć po 5 minut z każdej strony. 

Podałam z ziołowym Bieluchem. 








Zupa-krem "z garstki do garstki"

Od jakiegoś czasu Tosia używa kubeczka Doidy. Celowo nie napisałam, że z niego pije, bo na ogół go gryzie :) Ale kiedy w kubeczku znajduje się coś gęstszego niż woda czy mleko, na przykład zupa-krem, sprawa nie wygląda tak tragicznie. Z podanych niżej proporcji wychodzą dwie porcje - dla dziecka i Mamy :) Oczywiście soli nie dodajemy, ale zupa ma akurat tę wspaniałą zaletę, że można ją dosolić już na talerzu albo w garnku, gdy odłożymy już część dla dziecka. 
Przygotowuję ją w większości z mrożonych warzyw, ale oczywiście świeże też się nadadzą - jeśli akurat robicie ją w sezonie na groszek :)

Skąd nazwa? Stąd, że warzywa sypię na garści, a Tosia lubi zanurzyć garstkę w Doidy ;)

SKŁADNIKI:

garść zielonego groszku
garść brokułów
garść marchewki
garść fasolki szparagowej
zioła prowansalskie
kostka rosołowa domowej roboty (bez soli) - post z przepisem w przygotowaniu
olej kokosowy/oliwa
pieprz biały
opcjonalnie: mleko kokosowe/jogurt naturalny

WYKONANIE:

Do pół litra zimnej wody wrzucamy olej koko lub oliwę, kostkę rosołową i inne mrożonki (oprócz groszku), zagotowujemy. Gdy woda zacznie mrugać, dodajemy większe warzywa i gotujemy do miękkości. Na koniec wsypujemy groszek zielony, który potrzebuje najmniej czasu do zmięknięcia. Gdy i on będzie miękki, doprawiamy ziołami i pieprzem i odstawiamy do przestudzenia. Miksujemy na gęsty, pożywny krem. Dla złagodzenia smaku można zaciągnąć odrobiną jogurtu lub mleka kokosowego.

Jak pisałam, ja podaję z kubeczka Doidy - ale można też zastosować np. jako dip do warzyw, kopytek czy paluszków chlebowych.

Na zdjęciu zupa przed obróbką termiczną...
























... i przed zaserwowaniem :)





poniedziałek, 25 maja 2015

Kopytka z zieleniną

Kopytka to bardzo dobry sposób na podanie dziecku stałego pokarmu w sposób poręczny i wygodny. Co ważne, można w nich także ukryć zieleninę, która z jednej strony nadaje kopytkom ciekawy wygląd, a z drugiej zapewnia porcję witamin. Ciekawym pomysłem jest dodanie do kopytek dużej porcji szpinaku lub soku z buraków, by uzyskać interesujące kolory. Można też podrasować ich smak twarogiem lub szczypiorkiem.
Zmodyfikowane na podstawie tego przepisu.

SKŁADNIKI:
  • 2 duże, ugotowane ziemniaki
  • jajko
  • pół szklanki mąki
  • pieprz, zioła
  • zielenina (koperek, natka, szczypiorek...)
  • OPCJONALNIE: łyżeczka soku z buraka, łyżka posiekanego drobniutko szpinaku (np. mrożony), czubata łyżka twarogu półtłustego (polecam ten). 


PRZYGOTOWANIE:

Zagotować dobry litr wody w sporym garnku

Ostudzone ziemniaki przepuścić przez praskę/zemleć w maszynce/podziabać widelcem i tłuczkiem. Wymieszać z mąką i jajkiem (im mniej mąki, tym bardziej puszyste kopytka), dodać zioła i pieprz i ewentualnie opcjonalne "uatrakcyjniacze". 

Ciasto może być lekko klejące. Podzielić je na dwie części. Podsypać mąką, z każdej części uformować wałeczek, pokroić go w skośne, dość długie i cienkie kawałki. Wrzucać porcjami po 10-12 sztuk do wrzątku, zmniejszyć ogień. Po wypłynięciu gotować jeszcze po 3 minuty każdą porcję, wyjmować cedzakiem. Przed podaniem przestudzić.

Kopytka dobrze przechowują się mrożone. Wystarczy po wyjęciu z garnka przelać je niewielką ilością oliwy, wymieszać, ostudzić i wkładać do woreczków. Radzę pakować kopytka po 6-8 sztuk, bo dziecko i tak na początku pewnie nie zje więcej niż 3-4. 

czwartek, 7 maja 2015

Mleko kokosowe

Oto własnoręcznie ukręcone mleko kokosowe. Chcę zrobić na nim ryż dla Tośki, zresztą parę innych interesujących mnie dań dla niej opiera się na tym mleczku. W smaku jest niebiańskie, znacznie lepsze od tych puszkowych, a roboty mało i koszt żaden.



Ciasteczka bananowo-kokosowe

Zdrowa przekąska. Lekkie ciasteczka o chrupiącej skórce i miękkim środku. Cała słodycz z bananów, daktyli i łyżeczki syropu klonowego.















SKŁADNIKI:

1 banan
szklanka mąki pszennej
pół szklanki mleka kokosowego
cztery daktyle
1 jajko
łyżka masła
pół szklanki drobnych wiórków kokosowych (u mnie pulpa po przygotowaniu mleka kokosowego)
garść suszonej żurawiny
pół łyżeczki sody oczyszczonej
łyżeczka syropu klonowego

WYKONANIE: 

Rozgrzać piekarnik do 190 stopni.
Roztopić masło w misce nad parą, dodać rozgniecionego widelcem banana, posiekane daktyle oraz resztę składników. Powstanie dość rzadkie ciasto.Nakładam je łyżką na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia, nadając im kształt podłużny, łatwy do złapania przez dziecko w rączkę. 
Piec po 20 minut z każdej strony.
 

Sample text

Sample Text

Sample Text

 
Blogger Templates